NARTY XVIII 16-18 styczeń 2015r.
Uczestnicy: Jarek, Bolo, Misiu, Tajemnik
Trasa: - Bartne - Świątkowa- Bartne (nocleg) - Wołowiec - Bartne
Późnym wieczorem dojeżdżamy do Bartnego. Trzystumetrowy dojazd do bacówki zajmuje nam dwie godziny - gołoledź. Ponury mruk pełniący
rolę Gospodarza z trudem daje się namówić na pożyczenie łopaty. W bacówce zimno jak diabli. Kolację jemy w kuchni. Rankiem Gospodarz
oświadcza, że ma ważne sprawy w Sączu, oddaje nam klucze i znika. My
też wychodzimy. Idziemy
leśna drogą u podnóży Mareszki. Po 2 km
dochodzimy do stokówki,
która wije się po południowych stokach, nad wsią Wołowiec.
Po 1,5km skręca w dół wzdłuż potoka. Zjeżdżamy na pysk tracąc 150 m wysokości.
Ciągiem polan przechodzimy do drogi z Wołowca do Świątkowej. W drodze do wsi odpoczywamy w towarzystwie strażników parkowych.
Robią nam przyjacielskie uwagi na temat łamania prawa parkowego i jego konsekwencji. Zgadzamy się z nimi całkowicie.
Przed Świątkową opuszczamy drogę i wchodzimy na grzbiet wiodący w stronę Mareszki.
Początkowo
idziemy polanami, lecz te kończą się nagle gęstym młodnikiem. Chcąc niechcąc wracamy
kilkaset metrów i zjeżdżamy nartostradą do dolnej stacji wyciągu. Obok mały bar, do którego postanowiliśmy wpaść na chwilkę.
Miło się siedzi, ogień w kominku wesoło trzaska, wygania nas dopiero zapadający zmierzch.
Początkowo idziemy drogą przez byłą wieś Świerzową, później równie wyraźną drogą przez las. Wychodzimy na dużą polanę,
która służy za magazyn ściętego drewna. Poprzecinana jest wzdłuż i w poprzek śladami traktorów. Całkowicie tracimy orientację zwłaszcza,
że zapada noc. GPS (brak mapy) pokazuje tylko umiejscowienie bacówki i odległość do niej w prostej linii.
Tymczasem Misiu, który podąża do nas jest już w Tarnowie.
Wreszcie sukces - wyraźna droga prowadzi pod górę. a GPS wskazuje, że kierunek jest dobry.
Wychodzimy na połogi grzbiet i po pół godzinie osiągamy polanę w siodle między Mareszką a
Magurą Wątkowską. Skręcamy na południe i zjeżdżamy w dół do potoka. Za chwilę jesteśmy na wiejskiej drodze, wśród zabudowań Bartnego.
Tu Tajemnik traci resztkę sił i ostatnie trzysta metrów do Bacówki idzie pół godziny. Gromadzimy się w kuchni i
częstujemy się czym
chata bogata.
Po godzinie wpada Misiu i impreza
nabiera rumieńców.
Następnego dnia znów docieramy do stokówki, ale kierujemy się nią w prawo. Droga okrąża po poziomicy leżącą 100m niżej
wieś Wołowiec. Zjeżdżamy do wsi i w chacie "U Kasi" pijemy herbatę i jemy pierogi. Kierujemy się w górny koniec
Wołowca, skręcamy pod kątem prostym (zgodnie ze znakami czerwonymi) na strome zbocze i pokonując wysokie miedze
(Tajemnikowi idzie niesporo) wdrapujemy się na naszą stokówkę w miejscu z którego rano ruszyliśmy. Do schroniska
jeszcze 2km. Zostawiamy w kuchni trochę kasy i ruszamy do domu.
I - 9km, 532m II - 16,4km, 418m
POWRóT